Tak o życiu

Ostrzegam, dziś będzie długo, skomplikowanie i trochę osobiście, ale tak mnie naszło na przemyślenia.

W ten weekend przeżyłam swój mały osobisty szok i próbuję się z nim pozbierać. A wszystko to przez małe rodzinne spotkanie po latach. Spotkałam się z rodziną, która wydawała mi się dość dobrze ogarnięta życiowo, ba, nawet najbardziej z całej mojej rodziny, ludzie wykształceni, na jakiś ważniejszych stanowiskach. Trochę się nie widzieliśmy, wcześniej byłam młodsza i mniej o świecie wiedziałam, teraz byłam równorzędnym towarzyszem rozmowy i mogłam trochę więcej rzeczy wywnioskować, a jak się okazało było co. Dwa dni, a dużo zmieniły w mojej ocenie świata.

Różnie oceniałam to jak wychowali mnie rodzice, bo przecież nie byli nie wiadomo jak wykształceni, bo nie zarabiali nie wiadomo ile, bo nie jeździliśmy nie wiadomo gdzie, nie rozwijali we mnie pasji poprzez zapisywanie na różne zajęcia (w zasadzie to nigdzie mnie nie zapisywali, wręcz zniechęcali czasami), nie spełniali moich zachcianek, nie spędzaliśmy dużo czasu z rodziną, czy znajomymi i mogłabym tak jeszcze długo wymieniać, dawali mi wielokrotnie wolną rękę, często przez swoje postępowanie sprawiali, że sama wiedziałam jakich ich błędów w życiu nie będę powtarzać. Różnie bywało, ale teraz z całą pewnością mogę stwierdzić, że mimo wszystko wychowali mnie wspaniale, mimo wszelkim moim zastrzeżeniom pokazali mi naprawdę co to życie. Wiem, w dużym stopniu to moja subiektywna ocena, pewnie inni uważają, że inaczej wygląda dobre życie, ale teraz zrozumiałam, że jest naprawdę dobrze i jestem im za to wdzięczna.

Ale wróćmy do mojej rodziny. Uważałam ich za ogarniętych ludzi (nie wiem jak to nazwać, ale, że wiedzą co się na świecie dzieje, orientują się w tym wszystkim itd), ale okazało się, że tak nie jest, ale sami nadal uważają, że jest dobrze, ja wiem, że może 10 lat temu coś znaczyli, teraz świat poszedł do przodu, a oni niestety zostali w miejscu. Dzięki rozmowie z nimi przemyślałam parę spraw.
Inaczej sobie wyobrażam człowieka wykształconego w dzisiejszych czasach, samo wykształcenie i dobra praca nic nie znaczą, praca jest rzeczą ulotną, jeśli by ją stracili, mieli by problem ponownie odnaleźć się na rynku pracy. Obecnie najważniejsze jest wszechstronne wykształcenie, wiedza z różnych dziedzin, trzeba wiedzieć co się na świecie dzieje i dlaczego, bez wielu rzeczy nie da się zrozumieć działania rynku. I rzecz, która zdziwiła mnie najbardziej, ich znikoma wiedza na temat internetu, techniki, ja wiem, może to moje zboczenie zawodowe, wiem, że za bardzo "wsiąknęłam" w internet, ale ja sobie nie wyobrażam życia wykształconej osoby bez stałego korzystania z internetu, bez umiejętności szybkiego wyszukiwania potrzebnych informacji, dla mnie internet jest tak podstawowym elementem życia, że aż nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak można bez niego funkcjonować poprawnie, w pewnych branżach po prostu się nie da, trzeba być na bieżąco.
A najbardziej przejęło mnie to jak wychowują swoje dzieci, ja wiem, ich dzieci, mogą je wychowywać jak chcą, ale boję się, że nie poradzą sobie one w życiu. Trzeba wiedzieć pewne rzeczy, posiadać pewne cechy żeby jakoś sobie radzić. A ja widzę ogromne braki, i co z tego, że mają super sprzęt, że jeżdżą za granicę, co z tego, skoro one nie wiedzą, jak wygląda świat i jak sobie w nim radzić, trochę to przykre. Przykre, kiedy zderzą się z rzeczywistością i zobaczą jak bardzo są do tyłu.
Osiemnastoletnia kuzynka, która już za rok zacznie dorosłe życie, studia, a ona ciągle jest jeszcze niesamodzielnym dzieckiem, tak naiwnym, nie rozumiejącym o co w tym świecie chodzi. Starałam się jak najlepiej wytłumaczyć jej, jak to jest, ale co ja mogę w tak krótkim czasie. Jej 12-letni brat, to dopiero dziecko, fakt, nie obracałam się od dłuższego czasu wśród osób w tym wieku, ale niedawno poznałam innego chłopca w jego wieku, ten to sobie dopiero radził, ale wszytko to kwestia wychowania. Szkoda mi tych dzieciaków, bo wiem, że mogą wiele, tylko nie ma im kto tego pokazać i to jest przykre.
Zrozumiałam jak bardzo ważny jest kontakt z innymi ludźmi, oni nie obracają się wśród innych, nie widzą, jak inni żyją. To dzięki rozmowie możemy poznać inny punkt widzenia, zauważyć, że może my robimy coś źle, że można inaczej.

Zobaczyłam, że jednak rodzice pokazali mi kawał świata. Ja wiem, że daleko mi do uważania się za osobę mądrą, znającą życie, ale przynajmniej wiem, że żyję w prawdziwym świecie, z problemami, z innymi ludźmi. Znam doskonale moje miasto, chyba aż za dobrze, na różnych płaszczyznach, zaczynając od układów na górze, kończąc na zwyczajnych ludziach. Znam mój kraj, ok, nie jeździłam na wczasy zagraniczne, ale w dzieciństwie weekend nie polegał na siedzeniu w domu, były inne możliwości, ale rodzice starali się nam pokazać jak najwięcej. Wiem, że najważniejsze to uczyć się dla siebie, samemu znać swoją cenę.
I wiem najważniejsze, trzeba być przede wszystkim otwartym na nowości, na świat, nie bać się zmian.

Tak, dziękuję moim rodzicom, mimo wszystko dziękuję, miałam wiele zastrzeżeń, ciągle mam, ale przecież nie można być idealnym we wszystkim, przynajmniej dobrze przygotowaliście mnie do życia, teraz to widzę.

Kto dotrwał do końca temu brawo.

9 komentarzy:

  1. Świetny post. Cieszę się, że ktoś ma poglądy podobne do moich. Też uważam, że bez wszechstronnej wiedzy nie da rady za długo przeżyć w tym świecie. To smutne, że rodzice nie pokazują świata swoim dzieciom... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pobiłem sobie trochę brawo, więc mogę Ci już powiedzieć, że super wpis zrobiłaś happiness, bardzo życiowy, takie właśnie posty uwielbiam czytać. Szkoda troszkę, że nasza grupa BGSowa jest rocznikowo coraz młodsza i takich perełek nie widać, ale to już troszkę mojego narzekania, sam nie piszę tego co mógłbym więc..
    Pozdrowionka ciepłe!

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja jestem w wieku zbliżonym do tej córki którą opisujesz i mnie zastanawia czego konkretnie nie przekazali rodzice tej 18-letniej dziewczynie? W sensie że nie potrafi gotować, zarządzać pieniędzmi, czy bardziej, że nie zdaje sobie sprawy z faktu, że wielu ludzi traktuje życie jako wyścig szczurów i mysli że każdy będzie jej pomocny itd?

    ciekawi mnie więcej szczegółów na ten temat bo sama wkrótce wyruszam na studia a nie wydaje mi się żeby rodzice przekazali mi jakieś szczególne umiejętności, podejście do życia itd. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Osiemnastoletnia kuzynka, która już za rok zacznie dorosłe życie, studia, a ona ciągle jest jeszcze niesamodzielnym dzieckiem, tak naiwnym, nie rozumiejącym o co w tym świecie chodzi. Starałam się jak najlepiej wytłumaczyć jej, jak to jest, ale co ja mogę w tak krótkim czasie."

      szczególnie mnie zastanawia co jej tłumaczyłaś :) to dla mnie ciekawe ;)

      Usuń
  4. Podbijam pytanie MaszWyzwanie. Myślę, że właśnie w zderzeniu z rzeczywistością człowiek powinien zacząć się wszystkiego uczyć, radzić sobie.A co do życia bez internetu to jest ono jak najbardziej możliwe. Sama założyłam dopiero w grudniu, żeby mieć dostęp do materiałów do pracy licencjackiej. Wcześniej nie zauważałam jego braku, i tylko znajomi nie potrafili się nadziwić... ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tym internetem to mówią, może być trochę moja przesada, bo akurat moje studia opierają się przede wszystkim na korzystaniu z internetu, bez niego nic bym nie zrobiła ;).

    A co do kuzynki to: dziewczyna gotować nie umie (nawet śniadania sobie sama nie robi, co uważam za całkowitą przesadę), myśli, że jak się dobrze uczy to jej to wystarczy, mieć dobre oceny i sobie poradzi, z wyścigu szczurów może zdaje sobie sprawę, ale na pewno nie, jak wygląda to teraz, ogólnie nie zdaje sobie sprawy jaki ten świat "zły i niedobry", że nie wystarczy być dobrym, dobrze się uczyć i się wiele osiągnie, trzeba jednak ciągle iść do przodu, być o kok przed innymi.
    A wytłumaczyłam jej przede wszystkim jak teraz wyglądają studia, że ucząc się tylko na piątki daleko się nie zajdzie, jacy są ludzie, kombinują, że nie zawsze warto być uczciwym itd, wydaje mi się, że osoby czytające BGS zdają sobie jednak z wielu tych rzeczy sprawę. A ja jej nawet nie mogłam zasugerować BGS, bo wiem, że się w tym dziewczyna nie połapie.

    Zastanawiałyśmy się tylko później z moją mamą, jak zasugerować wujkowi żeby poszedł na jakieś studia podyplomowe, bo ona mogą mu dużo dać, on chętnie się uczy, tylko żeby zobaczył, jak ten świat wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  6. A i bardzo się cieszę, że jednak coś sensownego mi z tego wyszło ;).

    OdpowiedzUsuń
  7. Wchodzisz w rolę 'lepiej wiedzącego', ale może dla nich lepiej jest żyć tak jak teraz? Nigdy nie wiesz jak zachowają się w różnych sytuacjach - nierzadko ci chowani pod kloszem rozwijają skrzydła będąc wreszcie na swoim czy w sytuacjach wymagających ich energii i zaangażowania.

    Każdy uczy się na swoich błędach, zapamięta te lekcje lepiej niż gdybyś tłumaczyła jakieś życiowe prawidła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisałam "ich dzieci mogą je wychowywać jak chcą", ja tylko przedstawiam swoje zdanie. Wiem, że ucząc się na własnych błędach człowiek wyciąga lepsze wnioski, ale też wiem, jak może wyglądać zderzenie takiej osoby z rzeczywistością. Nie przeczę, że sobie w życiu nie poradzą, bo są naprawdę mądrymi osobami i wierzę, że poradzić sobie mogą. Nie mam zamiaru wychowywać ich dzieci, bo i nie mam takiej możliwości, ani potrzeby, tylko co szkodzi pokazać komuś kawałek świata, mojego świata, a mojemu światu i tak daleko do doskonałości, bo skoro i tak się zderzy z tą rzeczywistością to jednak lepiej robić to stopniowo, a nie za jakiś czas wszystko na raz.

      Usuń