Rozmowy z moim bratem na jakieś poważniejsze tematy nigdy nie wychodziły nam dobrze, co ja mówię poważniejsze, wystarczy zejść na jakieś tematy związane z życiem w domu i zawsze zaczyna się kłótnia z jego strony, po prostu się nie da, nie mam już siły do niego. Zawsze oczywiście kończy się na tym jaki to on jest wspaniały, czego to nie osiągnął, a ja jestem nikim (i oczywiście zawsze później twierdzi, że nic takiego nigdy mi nie powiedział, chociaż ciągle to w swoich wypowiedziach podkreśla). Zawsze mnie te słowa bolały, ale z czasem nauczyłam się je ignorować (swoją drogą przydatna umiejętność: nauczysz się przez lata ignorować słowa bliskich, nauczysz się ignorować słowa innych). Ale dziś przegiął, chyba najlepiej przedstawi to fakt, że przez całą rozmowę starałam się być opanowana i powtarzałam sobie "nie pozwól żeby wyprowadził Cię z równowagi" i udawało mi się to, ale do czasu, w pewnym momencie przesadził i ja jako osoba spokojna i nigdy nieprzeklinająca (serio, ja naprawdę nigdy nie przeklinam :P) zaczęłam go wyklinać, bo byłam już bezsilna. To już jest naprawdę szczyt bezczelności traktować tak świadomie bliską osobę, zresztą nie tylko bliską, jakąkolwiek.A czego się ciekawego od niego dowiedziałam o sobie? Oczywiście, że jestem nikim, ale o tym przecież wiem całe życie, że nic w życiu nie osiągnę, mam ze sobą problem i powinnam się leczyć (to bardzo interesujące), że marnuje życie i to co zabolało mnie najbardziej: nie mam pasji, nie mam zainteresowań, nie mam znajomych, do niczego nie dążę, nie mam planów na przyszłość. Jakim prawem uważa, że może mnie oceniać kiedy tak bardzo mnie nie zna?! Wykrzyczałam mu w twarz jak bardzo się myli. ale oczywiście nic go to nie obchodzi, bo on wie swoje.
Nie mam pasji? Przepraszam bardzo, pasje mam i to wiele, ale nie mam potrzeby robić wielkiego rozgłosu z ich powodu, chwalić się wszystkim na około, to są moje pasje i moja sprawa i w odróżnieniu od niego są to MOJE zainteresowania, a nie to czym wypada się zajmować i chwalić, bo fajnie to wygląda i moje zainteresowanie trwa dłużej niż kilka dni.
Nie mam znajomych? Ok, nie mam kilkuset znajomych tak jak on, fakt. Ale starczy mi kilka najbliższych osób, którzy lubią mnie za to jaka jestem, a nie za to kim jestem i ile mogą ode mnie uzyskać korzyści.
Nie mam planów? O nie, mam dokładny plan na przyszłość i wytrwale dzięki pracy dążę do osiągnięcia tego.
Usłyszałam oczywiście, że powinnam wyjść z domu, a nie siedzieć przed komputerem cały dzień, ale wolę "przesiedzieć" w domu cały dzień i zrobić coś konkretnego niż cały dzień latać i stwarzać pozory, że coś robię.
Nienawidzę jak ktoś kto nic nie wie ocenia i to jeszcze w taki sposób. Teraz siedzę i płaczę, chociaż wiem, że nie warto tracić nerwów z powodu takiego człowieka. Całe życie się łudzę, że z wiekiem mu przeszło, że zmądrzał , ale całe życie słyszę to samo i wiem, że cokolwiek zrobię, gdziekolwiek w życiu dojdę dla niego i tak będę nikim. W sumie już dawno zrozumiałam, że cokolwiek w życiu robię, robię na złość innym, żeby w przyszłości im pokazać jak bardzo się mylili, ale przede wszystkim dla siebie. Niby człowiek się przyzwyczaił, ale to ciągle boli, kiedy wie się, że robi się tak wiele, a w zamian można co najwyżej usłyszeć, że jesteś nic nieznaczącym śmieciem (może brzmi zbyt mocno, ale taka jest prawda), a nawet nie nic nieznaczącym, a zbędnym i tylko przeszkadzającym.
Być może nie powinnam tego pisać, pewnie nikogo to nie obchodzi, pewnie jest to zbyt osobiste, ale musiałam się wygadać, tak, teraz już mi lepiej ;). A teraz koniec marudzenia, czas wracać i udawać, że mam idealne życie i idealną rodzinę, czyli coś co opanowałam do perfekcji...
A morał tej bajki jest taki: mieć gdzieś co inni mówią, robić swoje i coś co powtarzam sobie zawsze: jeśli ktoś nie radzi sobie ze swoim życiem nie pozwól, aby niszczył Twoje.
Po pierwsze: uwielbiam wrzuconą przez Ciebie piosenkę.
OdpowiedzUsuńPo drugie: kontakty z rodzeństwem należą moim osobistym zdaniem do jednych z najtrudniejszych relacji. Ja z dwójką swoich braci przez lata toczyłam wojnę podjazdową. Fizyczną i psychiczną. Przez długi okres szczerze nie cierpiałam obydwóch, chociaż kochałam ich jednocześnie.
Sytuacja się ustabilizowała całkiem niedawno - teraz mamy poprawne relacje z tendencją do kumpelsko-pomocnych.
Może po prostu jeszcze ze swoim bratem nie dorośliście do zmiany relacji. Wiem jakie to potrafi być przykre i niestety nie mam dla Ciebie żadnej złotej rady.
Cieszę się, że u Ciebie wszystko się udało ;)
UsuńWażne jest tylko to co Tobie sprawia przyjemność oraz to w jaki sposób Ty żyjesz i czerpiesz z tego radość :-)
OdpowiedzUsuńKażdy z nas jest inny. Jedni lubią być ciągle w drodze, inni wolą mniej podróży i większe poczucie stabilizacji. Nie ma w tym nic złego, ani nieprawidłowego.
Inni ludzie nie zawsze rozumieją nasze intencje, postępowanie oraz stosunek do świata, ważne jednak że My rozumiemy :)
Nie martw się i pamiętaj, że ważniejsze od zdania innych jest zdanie o samej sobie :)
Pozdrawiam Paweł
O tak, zdanie o samym sobie jest najważniejsze ;)
UsuńJakbym słyszała mojego brata.. o rany, nie miałam pojęcia że tacy ludzie są na świecie, że inni mają takie problemy jak ja. Mój starszy brat jest policjantem, spełnionym w życiu, szanowanym, ja aktualnie bezrobotną studentką bezsensownego kierunku ze złamaną kostką, więc mimowolnie uziemioną.. Jednak on tez zawsze powtarza kim to on nie jest i nie mówi tego wprost, ale umiem czytać między wierszami - jakim Nikim jestem ja. Mało tego, mam jeszcze młodszego brata, lat 14, który potrafi dogadywać kilka razy dziennie, że studiuję dwa kierunki a i tak będę pracować w mc donalds'ie :) To potrafi demotywować, wkurzyć, ale najbardziej denerwuje mnie że moje słowa na nic się zdają, a moja mama po prostu się z tego śmieje i nie reaguje, tłumacząc że młody mimo wszystko ma rację. Może i ma, ale czy do cholery musi mówić to na głos?!
OdpowiedzUsuńUf, wygadałam się, wybacz. Mam nadzieję, że z czasem naucze się Twojej taktyki i po prostu będę ignorowała ich zachowanie. Tobie też tego życzę. Pozdrawiam ciepło!
Przykro słyszeć o Twojej sytuacji, oczywiście bracia nie powinni tak Tobie mówić, a młodszy po prostu powtarza to co słyszy od starszego. Nie wiedzą co Cię czeka i ile jeszcze możesz osiągnąć, więc nie powinni oceniać.
UsuńMój brat nie ma możliwości wykorzystać znanego argumentu: a twoje studia są bez przyszłości i bez sensu, bo doskonale wie, że tak nie jest, więc musiał sobie znaleźć argumenty we mnie, chociaż mimo że przyszłościowe to i tak moje studia dla niego zawsze pozostaną bezsensownym i głupim pisaniem cyferek.
Mam nadzieję, że nauczysz się ignorować słowa braci ;).
Najważniejsze się nie załamywać i realizować marzenia! Moja rodzina też nie ma o mnie bladego pojęcia, ale nie przeszkadza im to wydawać sądów na mój temat, planować moją przyszłość i grzebać moje plany. Przykre, ale prawdziwe. Niestety, ja, w przeciwieństwie do Ciebie, nie umiem ignorować czyjegoś zachowania, jestem za bardzo wybuchowa i zawsze muszę się odezwać.
OdpowiedzUsuńNie rób niczego na złość innym, nie musisz im niczego udowadniać. Rób to, co chcesz robić i co Ciebie uszczęśliwia. Tylko to ma sens.
Trzymaj się!
To robienie na złość innym jest oczywiście przy okazji działaniem jak najbardziej w zgodzie ze sobą.
UsuńIgnorowanie słów innych i opanowanie to bardzo przydatne umiejętności, więc trzymam kciuki, że kiedyś Ci się to uda ;).
Przykro mi, że masz takie relacje z bratem. Może jednak kiedyś sytuacja się zmieni? Albo jest możliwość ograniczenia kontaktów z nim i gadania tylko o pierdołach? Piszę tak, bo sama zastosowałam taki sposób - siostra też nic o mnie nie wiedziała, a mimo to mnie oceniała. Co więcej, chciała mi ułożyć życie po swojemu... Wyśmiałam ją.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że emocje już trochę opadły, a Twoja niedziela będzie spokojna.
Tak właśnie myślę, ograniczę z nim rozmowy do zwykłych pierdół, poważniejsze tematy będę po prostu ucinać i tyle.
UsuńŻyczę mimo wszystko, by relacje z bratem się ułożyły.
UsuńPozdrawiam :)