Ok, może to nie był do końca bieg, ale czego wymagać po pierwszym razie, w większości to był szybki marsz, ale mam za sobą ponad 6 kilometrów, po prostu żal mi było wracać do domu, to jeszcze tylko tu kawałek, na dobra to jeszcze tam... Przyjemnie było być wreszcie na dworze w samej bluzie i nie czuć zimna.
Najważniejsze, że się wreszcie zdecydowałam i ruszyłam, bo jak wiadomo najtrudniej zacząć. Zawsze się najbardziej bałam jednego: no bo co ludzie sobie pomyślą, okazał się, że zdanie ludzi miałam krótko mówiąc gdzieś, a wybrałam sobie taką porę, że wszędzie pełno ludzi, bo albo zakupy, albo spacery, ale co mnie inni obchodzą. Piękna pogoda, słońce świeci, muzyka gra, a ja sobie biegnę i śpiewam i czego więcej do szczęścia potrzeba? :D
Już nie mogę się doczekać wiosny, przyjemnie będzie biec przed siebie i nie przejmować się niczym. Zdziwiło mnie jedynie to, że za bardzo się nie zmęczyłam, zresztą co ja mówią, w ogóle się nie zmęczyłam, ale zobaczymy co powiedzą na to moje mięśnie za parę godzin.
Super! ;) Bieganie jest genialne
OdpowiedzUsuńAleż Ci zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńA ja Tobie bardzo współczuję, szybkiego powrotu do formy życzę ;).
UsuńSpory dystans masz za sobą- na mnie 6 km robi wrażenie! Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuń