Tylko ciągle myślałam, że ten weekend musi być jakiś wyjątkowy, musi być w nim coś szczególnego. Ostatnio zachwyca mnie cały świat, dosłownie, dostrzegam każdy drobiazg, który potrafi cieszyć, ulotny zapach bzu, trawnik pełen dmuchawców, jak je dziś tylko zobaczyłam to nie mogłam powstrzymać się od chęci zerwania jakiegoś i zdmuchnięcia, a potem się zachwycałam, wiecie, jak dawno tego nie robiłam?
Wystarczą stragany z warzywami by przy zatłoczonej ulicy poczuć odrobinę lata i mijany ogródek z sosnami, by poczuć las, zmiana trasy, aby poczuć się jak na wycieczce. I dzięki takim chwilom życie naprawdę staje się piękniejsze.
Ostatnio nic nie jest w stanie popsuć mi humoru. Co z tego, że komunikacja miejska, a raczej jej brak zapewnia mi przymusowy poranny spacer (nie ma to jak załapać się na niejeżdżące metro i tramwaje), przynajmniej się przeszłam. Co z tego, że wracam do domu 3 godziny zamiast półtorej, już się przyzwyczaiłam i każde 10 minut mniej zawsze mnie cieszy. Właśnie, najważniejsze to się przyzwyczaić i zaakceptować to na co nie mamy wpływu, pogodzić się z faktem i znaleźć w nim dobre strony, albo przynajmniej nie wyszukiwać na siłę tych złych, bo jak już się zacznie to ciężko skończyć...
I to będzie wspaniały weekend, z którego wyciągnę jak najwięcej, potrzebuję dużo odpoczynku, dużo zmian i dużo przebywania na świeżym powietrzu i zero organizacji, robię co chcę i cieszę się życiem.
Dokładnie tak! Właśnie o to w tym chodzi aby cieszyć się z nieoczekiwanych rzeczy i być zadowoloną ze wszystkiego co nas spotyka. Dostajemy wiele wspaniałości od życia i powinniśmy się nimi cieszyć...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, weekend to stan umysłu :D Ja się rozkoszuję dzisiejszą leniwą sobotą :D
OdpowiedzUsuń