- Nareszcie miałam czas na zakupy, zarówno te w sklepach, jak i w internecie, od dawna zabierałam się do zakupów, ale nigdy nie miałam wystarczająco długiej chwili wolnego żeby móc z czystym sumieniem przejrzeć strony.
- DIY, uwielbiam wszelkiego rodzaju robótki ręczne, a tak dawno się tym nie zajmowałam, od razu pierwszego dnia wzięłam się za filcowanie figurek z wełny, przejrzałam milion zdjęć z różnymi inspiracjami, co wiązało się z trafieniem na sklep z moimi wymarzonymi elementami do tworzenia biżuterii, wielkimi zakupami,a potem zachwytem przy tworzeniu różnych drobiazgów, czułam się jak dziecko z zabawkami :).
- Wzięłam się porządnie za pielęgnację ciała, ostatnie pół roku wieczorami byłam zbyt zmęczona żeby bawić się jeszcze balsamami itd, teraz postanowiłam to nadrobić, wykorzystywałam chyba wszelkie możliwe kosmetyki, bo to z kolei kolejna moja pasja- kosmetyki naturalne.
- Więcej czasu poświęciłam językowi angielskiemu, codziennie około dwóch godzin, najlepsze jest to, że angielski traktuję już nie jak obowiązek, a jak pasję, robię, bo lubię.
- Jak pisałam tutaj ostatnio zainteresowałam się kaligrafią i zaczęłam pracować nad swoim charakterem pisma.
- Przeczytałam sporo na temat mowy ciała, odkryłam, że często nieświadomie przyjmuję zamkniętą postawę ciała i doszłam do wniosku, że ogólnie muszę nad tym popracować.
- Zrobiłam porządki, zarówno w domu, jak i na komputerze, tu i tu należało się wreszcie za to zabrać.
- Pomogłam mojemu bratu w jego sprawach papierkowych i podpisując jeden dokument dowiedziałam się nawet, że jestem oficjalnie wolontariuszem Związku Harcerstwa Polskiego, a to ciekawe :)
- Zaczęłam czytać trzy książki:
-"Błądząc po Wall Street", w celu zdobycia wiedzy specjalistycznej i ze zdziwieniem odkryłam, że mnie to interesuje ;)
-"Ogród letni", bo po prostu dawno nie czytałam zwykłej książki, a poprzednie dwie części bardzo mi się podobały
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ferie uważam za udane i nie żałuję tak spędzonego czasu, ze względu na pogodę nie udało mi się tylko dotrzeć na łyżwy, ale to mam w planach nadrobić w przyszłym tygodniu.
Wypoczęta, z nowymi siłami mogę jutro zaczynać nowy semestr. Lubię rozpoczynać nowy semestr, bo zawsze wiąże się to z poznaniem nowych ludzi oraz zmianą ilości czasu spędzanego z dotychczasowymi znajomymi, nowy plan stwarza nowe możliwości. Zdecydowanie bardziej wolę semestr letni, wiosna, ładna pogoda i zawsze jakimś cudem lepszy plan. W tym semestrze mam zajęcia aż cztery razy w tygodniu, z jednej strony dobrze, bo nie spędzam na uczelni całych dni, tylko kilka godzin i wreszcie mam wolne wieczory. Mniej podoba mi się to, że raz jeżdżę tylko na 45 minut, innym razem na półtorej godziny, niby dobrze, ale biorąc pod uwagę fakt, że dojazd na uczelnię zajmuje mi ponad trzy godziny w obie strony, to już trochę mniej ciekawie, ale nie mam wyjścia. Mimo wszystko jestem zadowolona z nowego planu, ale z doświadczenia wiem, że lepiej go ocenić po upływie co najmniej tygodnia semestru, kiedy wypróbuje się go na żywo i pozna jego plusy i minusy.
Dwie godziny dziennie na angielski? Według mnie - znakomity wynik! Tym bardziej, że - jak to na feriach - czasem się to odkłada na później, a w rezultacie... nie robi nic. Zatem naprawdę gratuluję i życzę powodzenia w nowym semestrze. :)
OdpowiedzUsuńMoże wydaje się to dużo, ale w praktyce to nie była tylko typowa nauka, można połączyć przyjemne z pożytecznym np. czytając angielskojęzyczne blogi na interesujące tematy.
UsuńGratuluję! :)
OdpowiedzUsuńA mogłabyś zdradzić, gdzie wyczytałaś to mowie ciała?
Przejrzałam różne strony, ale zaczęłam tutaj http://mowaciala.net/
UsuńBardzo fajnie wykorzystałaś ferie i odpoczęłaś i porobiłaś to, co lubisz no i odkryłaś, że angielski też jest Twoją pasją.
OdpowiedzUsuńPochwalisz się swoimi filcakami i biżuteryjnymi arcydziełkami? plis, pli, plis
Postaram się kiedyś jak zrobię jeszcze kilka rzeczy napisać coś na ten temat i skombinować aparat do uwiecznienia tych tworów ;).
UsuńA mnie zachęcił tytuł "Błądząc po Wall Street" - na pewno przyjrzę się tej książce bliżej:)
OdpowiedzUsuńJeszcze dużo nie przeczytałam, ale mogę polecić. Wydaje mi się, że ta książka w miarę nadaje się dla "zwykłego" człowieka, nie bardzo obeznanego w tych wszystkich specjalistycznych słowach, w miarę jasno opisana, dobra na początek.
UsuńJa również zaczęłam traktować angielski jako swoją pasję. Uświadomiłam to sobie w końcu na drugim roku socjologii i żałowałam, że jednak nie poszłam na filologię angielską. :-) Na szczęście wynagrodziłam to sobie zajęciami z języka angielskiego z dzieciakami w różnym wieku, także czuję, że robię to co lubię i zarabiam przy tym pieniążki. :-)
OdpowiedzUsuńPatrz, jakie ferie mogą być owocne!