She runs the night

Kolejny bieg za mną, ten miał być pierwszy, ale wyszło jak wyszło i swój debiut miałam na Samsung Irena Women's Run. Pamiętam, że jak się zapisywałam na ten bieg zastanawiałam się, czy dam radę go przebiec. Przebiegłam i to bez najmniejszych problemów, nie tylko podstawowe 5 km, ale i dodatkowe pętle, czyli podobno 6,5 km. Mój najdłuższy bieg, jeszcze nigdy nie przebiegłam całych 5 km, bez chociaż jednej chwili zwolnienia, a wczoraj było to aż 6,5 km. Co prawda czas nie powala, bo aż 43:02, no, ale to nie był wyścig, a podziwianie widoków. Wstyd się przyznać, ale w wielu miejscach, którymi biegła trasa nigdy nie byłam. Szczególnie oczarowała mnie ulica Kozia, samo oświetlenie z pewnością dodało jej uroku, ale chętnie odwiedzę ją kiedyś za dnia.

Bieg był naprawdę fajnym wydarzeniem, warto było wziąć w nim udział, a się zastanawiałam, czy jest sens iść samej, pewnie, że jest. Głupotą byłoby rezygnowanie z powodu braku towarzystwa, w końcu robię to dla siebie. Na trasie panowała świetna atmosfera, cały czas byli obecni kibice, czasami przypadkowi przechodnie zastanawiający się o co właściwie tu chodzi. Sama trasa też super przygotowana, pełno atrakcji, fajna była już sama możliwość biegania środkiem drogi w nocy, do tego muzyka, światła i bardzo urozmaicona droga. Fajna odmiana od ciągłego biegania po tych samych trasach.

Organizacja mogłaby być lepsza, jednak półgodzinne opóźnienie startu to sporo biorąc pod uwagę, że było chłodno, ale na szczęście zaraz wszyscy się rozgrzali. Ale biorąc pod uwagę, że ogarnęli 6000 kobiet (czy ile ich tam ostatecznie było) to należą im się brawa.

Co mnie zaskoczyło, bieg w ogóle mnie nie zmęczył (co się dziwić, jak biegłam powoli), w sumie mogłabym jeszcze przebiec kilka kilometrów :D. Dzięki temu miałam jeszcze dużo energii do doskonałej zabawy pod samą sceną na koncercie Hey.

Cieszę się, że się zdecydowałam, miałam okazję zobaczyć Warszawę z zupełnie innej strony, swoją drogą z bardzo pięknej strony, widoki były niecodzienne (z przyjemnością będę teraz jeździć tramwajem z myślą, że biegałam sobie tędy). Jeśli kiedyś się powtórzy z pewnością również wezmę udział. W życiu ważna jest dobra i niesamowite wrażenia, a siedzenie w domu i nie ruszanie się poza to co znamy nam tego nie zapewni.

3 komentarze:

  1. Bieganie, bieganie bieganie jakże ono jest wspaniałe ;-) Daje siłę, motywację wyzwala mnóstwo energii.
    Pozdrawiam Paweł
    http://twojwybortwojaprzyszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję pobicia życiowego rekordu!
    z opisu wynika, że była świetna zabawa, załapałaś się na jakieś dodatkowe atrakcję malowanie paznokci itd? czy kolejki były zbyt długie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę za późno przyszłam żeby z tego skorzystać, ale wiem, że do przekąsek była ooooogromna kolejka, ale i tak wszyscy grzecznie stali :D.

    OdpowiedzUsuń