Zaczynam dochodzić do wniosku, że postępuję nieracjonalnie. Zupełnie przeciwne działania były by odpowiednie, a ja sobie komplikuje życie postępując na przekór.
Zamiast tu pisać powinnam się uczyć, ale piszę.
Weekend powinnam spędzić na nauce, a ja wymyśliłam sobie wyjazd. Ciągle sobie wmawiam, że będę się tam uczyć, ale wiem, że szanse na to są niewielkie. Przekonuję się chociaż tym, że potrzebuję odpoczynku. Jednak jakby nie patrzeć z wyjazdu nie zrezygnuję (chociaż prognozy pogody nie zachęcają), bo wiem, że jak zostanę w domu będę tego żałować i większość czasu i tak spędzę na głupotach.
Na ostatnie zajęcia zawsze przychodzą tłumy, wszyscy uważają, że na nich wypada się pokazać, a ja mimo obecności na wszystkich, na koniec stwierdziłam, że to bezsensu i zrobiłam sobie wolne.
Wiem jedno, za dwa tygodnie o tej porze będę albo szczęśliwa, albo załamana, ale nic na to nie poradzę.
Jednak na pocieszenie dostałam dziś 100% z jednego kolokwium co skutecznie poprawiło mi humor, nigdy nie miałam takiego wyniku, a dodatkowo to nie był łatwy przedmiot. Więc może nie będzie tak najgorzej... :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Gratuluję takiego wyniku na kolokwium :-)
OdpowiedzUsuńw czasie nauki warto się rozerwać - także możesz spokojnie "rozgrzeszyć" swój wyjazd ;)
OdpowiedzUsuńOd razu go rozgrzeszyłam, warto było wyjechać, odpoczęłam, a kolokwium i tak zaliczyłam :).
UsuńUff :)
Usuń