Bo najlepszy czas jest teraz

Od początku dzisiejszy dzień był jakiś inny, trudno powiedzieć czemu, ale czułam to.
Kiedy wygodnie siedziałam sobie w łóżku zajadając się owsianką usłyszałam od wychodzącego w pośpiechu do pracy brata, że też by tak chciał (w tym momencie chciał się przyczepić, że mam dużo czasu), a ja z uśmiechem mu odpowiedziałam, że wystarczy tylko wstać dwie godziny przed wyjściem i już ma się na wszystko czas (fajnie to brzmi jak się wstało z własnej woli o 6.40, kiedy obowiązkowe zajęcia są dopiero o 14). I w tym momencie mnie olśniło, że to faktycznie fajna sprawa, móc tak sobie wstać wcześnie i nigdzie się nie spieszyć, najgorszy jest pierwszy moment, za chwilę człowiek zapomina, że był śpiący ;). I od razu pomyślałam: jutro wstaję wcześniej (też mi nowość, zawsze, nawet kiedy muszę wyjść po 12 zmuszam się do wstanie po 8, chociaż i tak jestem budzona już po 6 :/), ale teraz jak mi się uda to może zacznę wstawać przed tą 8 i korzystać z tego czasu, a nie w większości przesiedzieć w internecie.

Czuję, że potrzebuję jakiejś zmiany, odstępstwa od rutyny, ale z drugiej strony czuję, że i tak wszystko się w zadziwiający sposób zmienia, nie pytając mnie o zdanie. Czuję jak niektóre okoliczności mnie zmieniają i zastanawiam się do czego to w zasadzie prowadzi, ale czasami sama boję się poznać odpowiedź. Czy będzie lepiej, czy gorzej, czas pokaże, będzie inaczej to pewne, ale niczego nie staram się zmieniać na siłę, będzie tak jak ma być.

Czuję, że teraz jest dobry moment, że jeśli teraz zacznę to mi się uda, tylko właśnie, trzeba się zmobilizować, a przede wszystkim zdecydować się czego się chce.

Przede wszystkim coraz mniej internetu, niby już go mniej, ale wiem, że ciągle często to jest zupełna strata czasu. Przecież fb nie musi być włączony cały czas, kiedy mam włączony komputer, jak nie odpiszę komuś od razu to się świat nie zawali, jak sytuacja będzie naprawdę pilna to się i tak dowiem.

Mniej słodyczy, to nie jest łatwe, ale czemu ma mi się nie udać? Już tak dużo udało mi się zmienić nawyków żywieniowych, więc i z tym powinnam sobie poradzić. Na razie mój mały sukces: od tygodnia nie zjadłam batona, oczywiście parę słodkości w między czasie zjadłam, ale zaczynam od tego. Z batonami zawsze jest najłatwiej, są pod ręką, szybko je zjeść kiedy jest się głodnym, a jeśli jest się głodnym cały czas to jest trudniej po nie nie sięgnąć, ale staram się.
Do tego chcę zrezygnować z mleka i jego przetworów, chwilowo sobie tego nie wyobrażam (bo co mi wtedy w takim razie zostanie do jedzenia?!), ale przynajmniej je ograniczę.

Wrócić do nauki rosyjskiego, bo przecież tak mi się podobało, a od ponad miesiąca do niego nie zajrzałam.

No i ćwiczyć, teraz mnie naszło na pompki, tak to jest jak się nasłucha kolegów chodzących na siłownie, ostatnio była rozmowa, że dziewczyny nie potrafią robić pompek, ja już umiem zrobić trzy, ale chcę więcej, grunt to mieć cel :D.

To zaczynamy zabawę :D

1 komentarz:

  1. Zmiany są dobre, a jeśli sama czujesz wewnątrz siebie, że to jest Twój czas, ten czas zrób coś z tym :) ! Trzymam kciuki i życzę powodzenia. Ja po miesiącu załamania, podczas którego nie zrobiłam praktycznie nic na nowo biorę się w garść. Grudzień będzie lepszy! :)

    Ps. Dzięki za otagowanie, odpowiem na pytania przy następnej notce :)

    OdpowiedzUsuń