Pierwszy medal zdobyty

Wyszło dosyć zabawnie, ostatnio pisałam o tym żeby zwolnić, a dziś czas na chwalenie się biegiem.
Za mną mój pierwszy oficjalny bieg, co prawda na całe 5 km, ale od czegoś trzeba zacząć. Pierwszy biegiem miał być She runs the night, który z powodu burzy został odwołany, ale nic straconego, za tydzień się z nim zmierzę. Rozczarowana tym, że nie mogłam pobiec w swoim pierwszym biegu od razu zapisałam się na Samsung Irena Womens Run, bo czemu nie (a tak szczerze najbardziej zachęciła mnie wizja biegu Alejami Ujazdowskimi, czemu akurat to nie wiem).

Patrząc na pogodę z ostatnich kilku dni bałam się tego biegu, w końcu to samo południe, bieg w taki upał nie wydawał się przyjemny, ale rano czekała mnie kolejna niespodzianka: wielka burza. Na szczęście przed biegiem się rozpogodziło i pogoda była idealna (no dobra, było strasznie gorąco i słońce grzało, ale dało się przeżyć), a po biegu kolejna ulewa.

Macie niesamowitą okazję zobaczyć mnie po raz pierwszy na zdjęciach ;). 


Już od początku imprezy była świetna atmosfera, w drodze na start usłyszałam jedną z moich ostatnich ulubionych piosenek, więc wiedziałam, że musi być dobrze. Od początku nie miałam w planach bić żadnych swoich rekordów, dobiec do mety w taką pogodę i będę zadowolona. Ale już po krótkim biegu stwierdziłam, że spróbuje biec bez zwalniania, bez przerwy na marsz (co mi się jeszcze nigdy nie zdarzyło na takim dystansie, zawsze chociaż jedna przerwa w okolicach połowy musiała być) i prawie mi się udało, dopiero po 4 kilometrze musiałam przejść kilka metrów, bo złapała mnie kolka i już nie byłam w stanie biec dalej, ale szybko zebrałam siły i pobiegłam dalej. Widok mety był jednym z przyjemniejszym widoków w moim życiu i nareszcie cień :D.

Liczyłam, że uda mi się przebiec w okolicach 30 minut, ale raczej obstawiałam górną granicę. Mój czas: 28:41, o 5 sekund słabszy od mojego dotychczasowego najlepszego, 347 miejsce i 44 w mojej kategorii wiekowej. I powiem tyle: biorąc pod uwagę, że w zasadzie biegam dopiero od dwóch i pół miesiąca i to z taką częstotliwością, że szkoda gadać, do tego w takich warunkach nigdy nie biegłam to jestem z siebie strasznie dumna, takiego wyniku nie oczekiwałam.

Było naprawdę super, cieszę się, że się zdecydowałam. Atmosfera takiego biegu jest naprawdę wspaniała, ludzie dopingujący po drodze naprawdę dodają energii, na jednej ławce siedziała starsza pani i zaczęła bić brawa kiedy przebiegałyśmy obok, to było niesamowicie miłe.

A no i oczywiście nie mogło się nie udać, spójrzcie tylko na mój numer startowy, 13 prześladuje mnie całe życie i zawsze daje mi szczęście (mój numer w akcie urodzenia to 1313, suma dnia i miesiąca urodzin to oczywiście 13 i przez większość szkoły mój numer w dzienniku to 13, większego szczęścia chyba nie można mieć :D).

4 komentarze:

  1. Gratulacje! :) Nigdy nie przepadałam za bieganiem, wolę w domu ćwiczyć:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję! Nienawidzę biegać, więc podwójnie podziwiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! :) Gratuluję i ciesze się z biegania.
    Pozdrawiam Paweł
    http://twojwybortwojaprzyszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulacje :) podziwiam wszystkich biegaczy :)
    może kiedyś sama się zmotywuje do biegania, narazie zdecydowanie wole rower :)

    OdpowiedzUsuń