Podwórko

Do wpisu zachęciły mnie dzieci bawiące się za oknem. Ciągle słyszy się, że teraz dzieci to siedzą tylko przed telewizorem/ komputerem, zero ruchu, na dwór to trzeba je wyganiać. To ja chyba mieszkam w jakimś dziwnym miejscu. U mnie dzieci na podwórku to stały element krajobrazu, od samego rana do zmroku, czasami nie da się ich zliczyć, wszędzie widać tylko biegające dzieci, ale ile ich jest nie wiadomo, od takich co dopiero zaczynają chodzić do prawie nastolatków, dziewczynki i chłopcy i wszyscy się doskonale bawią. Co z tego, że nie doczekali się placu zabaw (za moich czasów nawet był, ale to dawno i nieprawda), ba nawet ławki, na której mamy by mogły usiąść nie ma. Ważne, że przynajmniej nie ma tradycyjnych tabliczek "Zakaz gry w piłkę", chociaż od czasu do czasu zdarzają się wiecznie narzekające panie, które chcą utrudnić dzieciom zabawę poprzez sadzenie kolejnego drzewka na środku trawnika, bo przecież dzieci bawią się za głośno.

Mieszkam na typowym osiedlu z wielkiej płyty, całe życie na tym samym. Kiedy ja byłam mała też bawiliśmy się na podwórku, ale to było ostatnie pokolenie, potem jakoś dzieci zbrakło. Dziś przyszedł czas na dzieci osób, które były dziećmi po wybudowaniu tego osiedla. Historia zatoczyła koło i one też wyszły przed bloki.
Miły to widok, kiedy grają w piłkę, jeżdżą na rolkach, robią pikniki, a i co jakiś czas jakaś mama otworzy okno i krzyknie: obiad. Jak za dawnych lat. Czasami nie można się skupić słuchając ich krzyków. Ale cieszę się, że się bawią, czasami się zastanawiam, czy oni w ogóle siedzą przed telewizorem, czy komputerem, nie mają kiedy, tak są zajęci.

Patrzę na nich i zastanawiam się co z nich wyrośnie. Ja nie utrzymuję kontaktów z osobami, z którymi kiedyś się bawiłam, ich życie wygląda zupełnie inaczej niż moje, wybrali inną drogę, dziś byśmy się nie dogadali. Fajne jest to, że te dzieci są na tym etapie, że nie oceniają innych, jest im obojętne z kim się bawią. Bawią się razem, te z biednych rodzin i tych, które pieniądze mają, dzieci osób na wysokich stanowiskach i tego pana co to tylko pije, nie ma różnic, nie ma podziałów. Patrzę na nich i życzę im jak najlepiej, żeby w przyszłości ich drogi się nie rozeszły, żeby ciągle mogły na siebie liczyć. Znam jedną przyjaźń, która trwa od takich najmłodszych lat, zawsze mnie zadziwia, ile musieli przejść razem na podwórku, to jest piękne :).

Ludzie powtarzają, że dzieci się nie bawią, ale gdzie to mają robić, coraz więcej jest osiedli, na których przed blokiem to tylko parking z kostki, a dzieci potrzebują przestrzeni. Na plac zabaw dwie ulice dalej rodzice sami ich nie puszczą, bo za daleko, ale z nimi też nie pójdą,, bo przecież nie ma czasu. A jeśli nawet jest miejsce to rodzice nie pokażą dzieciom, że można się bawić inaczej niż na komputerze. Bo skąd te dzieci mają same na to wpaść, skoro tego nie widzą? U mnie na początku też nie było takich tłumów, najpierw pojedyncze dzieci, a potem zaczęły wychodzić następne, jedno miało rolki, w krótkim czasie następne już miały. Pewnie znajdą się ludzie, którzy powiedzą, że jak tak można dzieci latają po dworze bez opieki, bawią się w błocie, a przecież powinni iść na kolejne dodatkowe zajęcia. Ale te dzieci mają przynajmniej dzieciństwo, a to jest najważniejsze.

Patrzę teraz na dziewczynkę i chłopca siedzących na chodniku i bawiących się piachem i od razu się uśmiecham. Tu się nic nie zmieniło, jest jak kiedyś, czasy wcale się nie zmieniły, dzieci nie stały się bardziej leniwe, nie straciły wyobraźni, one potrafią się bawić całe dnie bez zabawek trzeba im tylko dać szanse.


Przypomniała mi się jeszcze jedna historia sprzed wielu lat. W bloku obok mieszkał kiedyś Rudy, tak go wszyscy nazywali od dzieci do dorosłych, dzieci były ciągle ostrzegane przed Rudym, tylko z nim nie rozmawiajcie, bo Rudy był narkomanem, a miał dopiero kilkanaście lat. Teraz wiem, że Rudy po prostu miał pecha w życiu, wszyscy go odtrącali, zamiast mu pomóc, a przecież każdy wiedział w jakiej był sytuacji, ale ludzie od razu woleli go skreślić. Wszyscy się go bali, już nie pamiętam dlaczego, ale tak było. A ja mam inne wspomnienie z nim związane, zdecydowanie lepsze. Kiedyś wyszłam pierwszy raz na rolki i wiadomo szło mi okropnie, a on do mnie podszedł i zaczął mi tłumaczyć jak powinnam jeździć, mówił, że idzie mi dobrze i co z tego, że on pewnie nigdy w życiu rolek nie posiadał. Kilka lat później dowiedzieliśmy się, że Rudy przedawkował narkotyki, nie miał nawet 18 lat.

A Wy widujecie jeszcze bawiące się dzieci?

1 komentarz:

  1. Też nie utrzymuję kontaktów z dzieciństwa, fajnie to ujęłaś, tak, nie dogadalibyśmy się, inne priorytety. Mieszkam na nowym osiedlu i ku mojej uciesze zawsze jest pełne dzieciaków - piłka, rowery, rolki... Zawsze się uśmiecham, jak widzę na chodnikach pozostałości po "podchodach", albo wróżby:D

    OdpowiedzUsuń