Poprawiacze nastroju

Każdego w życiu spotyka gorszy dzień, sytuacja, która całkowicie wyprowadzi z równowagi, pozbawi radości z życia, a kiedy dodatkowo ma to miejsce w piątek 13 wszystko zaczyna się jeszcze bardziej komplikować i wyglądać jeszcze bardziej beznadziejnie. Wtedy zaczyna się wydawać oczywistym, że nasze życie jest beznadziejne, że nigdy nam się nic nie uda, że mamy ogromnego pecha i najlepiej to leżeć i poużalać się nad sobą. Kto tak nigdy nie miał? Tak wygląda najprostsze rozwiązanie, nie wymaga wiele wysiłku, wydaje się być oczywiste i chyba najczęściej stosowane. Tylko jakie mamy z tego korzyści? Raczej żadne, sami dołujemy się jeszcze bardziej i prędko nastroju nie zmienimy.

Lepiej postąpić inaczej i wtedy szybko okazuje się, że nawet największy problem da się przeżyć. Tą umiejętność na szczęście opanowałam bardzo dobrze. Sama się zdziwiłam, kiedy sobie uświadomiłam, że jeszcze kilka godzin temu płakałam nad tym jaki to świat jest okropny i niesprawiedliwy, a teraz mam super humor i wydaje mi się, że jakikolwiek problem miał miejsce bardzo dawno temu, a uwierzcie mi, że nie rozpaczałam z powodu braku mojego rozmiaru w sklepie, czy złamanego paznokcia, tylko chwilowo mój mały świat naprawdę się zawalił... Wiedziałam, że trzeba wziąć się w garść, bo wszelka rozpacz nie ma sensu i zadziałało. Poniżej kilka moich metod na poprawę nastroju.


  • Znajdź sens nawet tam gdzie go nie ma. W tym jestem mistrzem, sama się sobie dziwię, jak wszystko potrafię sobie pięknie wytłumaczyć. Cokolwiek by się nie stało ja sobie wmówię, że ostatecznie to dobrze, że tak się stało, bo tak jest lepiej. Tak, to na pewno było najlepsze co się mogło wydarzyć, dzięki temu dowiedziałam się..., argumentów jest wiele.
  • A jeśli już naprawdę nie jestem w stanie sobie tego nijak wytłumaczyć to mam drugą metodę: zaakceptować ten fakt. Trudno stało się, nic już na to nie poradzę, wyszło jak wyszło, ale rozpacz nie pomoże, trzeba z tym jakoś żyć. Wtedy zawsze dochodzę do wniosku, że to był najlepszy moment na to, bo jak by się to stało wcześniej lub później to na pewno byłoby gorzej, teraz jest idealnie. Ja sobie nawet potrafiłam tak tłumaczyć okres w święta z powodu którego nie byłam w stanie się ruszyć, ale ja to ja ;).
  • Zawsze pomaga mi muzyka, ale nie jakaś smutna, po której chce się płakać nawet przy dobrym humorze, tylko jak najbardziej energiczna, której słowa można wykrzyczeć z wokalistą, w moim przypadku najlepiej się tu sprawdza Lullaby Nickelback  W tym momencie można sobie popłakać, tylko byle nie za długo, kilka piosenek wystarczy. I nowa energia od razu się znajdzie.
  • W ramach odzyskania energii można też się ruszyć. Zawsze kiedy jestem zła mam ochotę po prostu wyjść i biec przed siebie, to pomaga.
  • A potem wyjść do ludzi, nie ma nic gorszego niż zostać samemu, wtedy zacznie się użalanie, wyjść, zająć czymś umysł. Ubrać się jak najlepiej i wyjść, gdziekolwiek, na spacer, na zakupy, na spotkanie z przyjaciółką. I wcale nie trzeba rozmawiać na temat naszego problemu, na mnie najlepiej działa zajęcie się czymkolwiek innym. Dziś wybrałam się na zakupy z bratem, wracając do domu uświadomiłam sobie, że ani przez chwilę nie pamiętałam o mojej złości.
  • A jeśli jesteśmy już przy zakupach... Wiadomo pieniądze szczęścia nie dają, ale to co możemy za nie kupić już tak ;). W tym momencie możemy pozwolić sobie na jakiś drobiazg: kolczyki, książka, ulubiona czekolada, cokolwiek. Byleby tylko nie przyzwyczaić się, że zakupy to najlepszy sposób na poprawę humoru. 
  • Zjeść coś dobrego. Jeśli musi to być ciastko, czy kawałek pizzy, trudno, w tym momencie możesz sobie na to pozwolić. Ja kupiłam sobie wielki sok owocowy i od razu poczułam się lepiej.
  • Zrób coś dla siebie. Zabaw się w małe spa, długa kąpiel, pachnący balsam, chwila relaksu i odpoczynku.
  • Znajdź coś z czego możesz się cieszyć. Ok, coś poszło nie po Twojej myśli, ale tylko ta jedna rzecz, na pewno w Twoim życiu jest pełno spraw z których się możesz cieszyć. Ja odebrałam dziś wyniki badań i od razu stwierdziłam, że jest jak jest, ale przynajmniej jestem zdrowa, a to jest najważniejsze.
  • I przede wszystkim uśmiechnij się, mózg łatwo oszukać, dziś chodziłam z ogromnym uśmiechem jak nigdy i naprawdę po chwili czułam się szczęśliwsza.

Oczywiście nie trzeba zastosować tych wszystkich przykładów na raz (ale nie zaszkodzi). Już po jednym poczujemy się lepiej. Ważne żeby nie skupiać się na problemie, zająć się czymś, znaleźć inne pozytywy. Każdy nawet najgorszy problem kiedyś minie, ale wiadomo pojawi  się kolejny, nie ma sensu marnować życia na złe emocje, smutek, złość. Zdecydowanie lepiej się uśmiechnąć. Zawsze mamy wybór, to jak się czujemy zależy tylko od nas, naprawdę. Życie jest za krótkie żeby się smucić, pamiętajcie o tym.

5 komentarzy:

  1. ...dokładnie tak. W życiu nie zawsze mamy wpływ na to co nam się przytrafia, ale za to zawsze mamy wpływ jak na to zareagujemy i czy pozwolimy, aby nas to ubodło, czy może będziemy ponad to. Prawo wyboru co z tym zrobimy należy już tylko do nas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, że życie jest za krótkie, by się smucić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zawsze sobie mówię, że nic nie dzieje się bez przyczyny :) i daje sobie jeden dzień na zamartwianie się i obmyślenie nowego planu dzialania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Życie jest za krótkie żeby się smucić :) To piękne i bardzo prawdziwe słowa.
    Warto się uśmiechać nawet bez większego powodu.
    Pozdrawiam serdecznie Paweł Zieliński

    www.twojwybortwojaprzyszlosc.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi pomaga właśnie muzyka, spotkanie z przyjaciółmi i uwaga: sprzatanie :D

    OdpowiedzUsuń