Kto rano wstaje... ten mieszka daleko

Wybrałam się dziś na wycieczkę, na wycieczkę na koniec świata. Niby niedaleko, niby tylko 80 km, ale od zawsze w przekonaniu moich znajomych ta okolica kojarzyła się jednoznacznie z końcem świata, tak, dalej jest wielka przepaść i nic. I oczywiście każdy zawsze wspominał, że chciałby się tam znaleźć, więc ani chwili się nie zastanawiałam kiedy miałam taką możliwość.

No dobra, w przekonaniu moich znajomych, to ja mieszkam na zadupiu i nie ważne, że mieszkam w mieście, ważne, że droga na uczelnię zajmuje mi nawet 2 godziny. Nie będę im nawet próbować tłumaczyć, że ludzie mają jeszcze gorzej.
Wiecie co mnie zawsze denerwuje? To, gdy słyszę narzekanie, że im tak ciężko wstać na 8, bo jak to tak, zajęcia na 8 rano???, bez przesady, kto to mógł w ogóle wymyślić, tak się znęcać nad biednymi studentami, 8 rano, to przecież jeszcze noc. Ok, mi też zdarza się narzekać, że to trochę za wcześnie (ale ja wychodzę z domu po 6), że to nienormalna pora (ale ja po prostu nie widzę przyjemności w jechaniu półtorej godziny w ogromnym tłumie), ale wiem, że nie mam wyjścia, więc siedzę cicho, mój wybór to się będę męczyć. I wiadomo zdarza mi się spóźnić, bo jak tu się nie spóźnić, kiedy trzeba liczyć na punktualność kolei, a wcześniejsze wyjście z domu nie wchodzi w grę, bo trzeba by było wyjść pół godziny wcześniej, ale w takich sytuacjach zawsze się całą drogę wkurzam, że się spóźnię te głupie 5, czy 10 minut. I, gdy się już tak spóźniam, spotykam beztrosko spóźniającą się inną osobę, bo to przecież taka beznadziejna godzina i nie jest w stanie wybrać się wcześniej (to, że autobusy ma co 5 minut to szczegół).

Ale wracając do sedna i mojego końca świata, ludzie stamtąd też dojeżdżają do pracy, 80 km w jedną stronę pociągiem (a pociąg raz na godzinę albo i rzadziej), a żeby było jeszcze ciekawiej co najmniej kilka kilometrów do tego pociągu, przez las, albo inne piękne okoliczności przyrody. I tak rano i wieczorem, a oczywiście praca też nie jest pod samym dworcem. Czyli wychodzą z domu o 5, powrót przed 19 (przyjmując pracę niedaleko dworca, 8 godzin, 8-16)... i żyją, niemożliwe. Oczywiście jeszcze trzeba dzieci wychować, domem się zająć i wyspać by się wypadało. Zawsze tych ludzi podziwiałam, nigdy nie rozumiałam jak oni sobie radzą, jak oni żyją, ale jak widać da się. Dziś do mnie dotarło jak naprawdę bardzo daleko to jest i trochę mnie to przeraziło.

Więc jutro wstanę sobie z przyjemnością na te zajęcia o 8, bo jak ja będę wstawać to ktoś będzie już w drodze do pracy, a spotkamy się w tym samym tramwaju. Bo tak naprawdę to nie mam tak źle. Zresztą jak ciągle powtarzam, to jest mój wybór, sama tego chcę, więc i narzekać nie wypada.

A morał jest z tego taki: nie narzekajcie jak musicie wstać na 8, bo inni wstają dużo wcześniej i nie narzekają, bo wiedzą, że nie mają wyjścia.

I nawet ten film nie jest śmieszną abstrakcją, to ciągle jest rzeczywistość wielu ludzi.


3 komentarze:

  1. o tak zgadzam sie z Toba, dojezdzam na uczelnie ok 50 km codziennie, jutro mam autobus o 6 i w zyciu nie narzekałam, a inni nie dość ze narzekaja to jeszcze zdarza im sie w ogole nie przyjsc na zajecia bo nie chce sie wstac. Czasem aż chce sie śmiać, dziwna jest ta mentalonsc ludzi :) pozdrawiam serdecznie Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby ktoś miał nawet uczelnię po drugiej stronie ulicy, to i tak może się spóźnić. Tak to już jest - im większą mamy swobodę, tym bardziej chcemy ją wykorzystać (ale czasami wychodzi zupełnie odwrotnie).

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Film oglądałem :) i zgadzam się. Im mamy więcej wygód tym mnie je doceniamy. Sam znam osoby, które mieszkają tuz obok a zawsze się gdzieś spóźniają.
    Pozdrawiam Paweł Zieliński

    www.twojwybortwojaprzyszlosc.pl

    OdpowiedzUsuń