Powrót na właściwy tor

Miałam dzielić się swoimi radami dotyczącymi szczęścia, ale mój organizm zafundował mi nowe utrudnienie i jakoś nie potrafię się za to zabrać, , bo cały czas skupiam się na czymś innym. Ale dziś nie o tym.

A o tym, że mamy piękną pogodę, wyzdrowiałam i nareszcie wyszłam biegać. Niesamowite jak szybko organizm odzwyczaja się od danej aktywności. Ostatni raz biegałam na początku roku, 10 km, bez najmniejszego problemu, wczoraj po dwóch myślałam, że umrę :D i co z tego, że w między czasie 3-4 razy w tygodniu ćwiczyłam, nie biegałam, więc kondycja mocno na tym ucierpiała. Ale nie poddałam się, dziś 3 km nie były już takim problemem, dałabym radę więcej, ale nie chciałam przesadzać i potem żałować.

Dawno się tak nie zmęczyłam jak wczoraj, najchętniej bym usiadła na środku i powiedziała, że się stąd nie ruszam, ale miałam dwa kilometry do domu, trzeba było wrócić. Nie było tak fajnie i przyjemnie jak w zeszłym roku, ale co z tego, niedługo będzie. Trochę pobiegam i wszystko będzie po staremu, a nawet lepiej. Nie ma czasu na marudzenie, skoro chcę przebiec ten półmaraton to muszę się do niego przygotować. Poza tym, brakuje mi tego, w głowie mam parę miejsc, w których chciałabym się znaleźć, a że to trasy na ponad 10 km to trzeba ćwiczyć. A w ilu miejscach jeszcze nie byłam, bo za daleko, zdecydowanie mam dużo do zrobienia w tym roku.
Co by się nie działo, za dwa tygodnie przebiegam 5 km i nie ma żadnych wymówek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz