Co masz zrobić jutro zrób dziś

Dziś temat idealny na czas przed sesją: nie odkładanie nauki na ostatnią chwilę. Przyznajcie się szczerze, jak często zostawiacie naukę na dzień, dwa przed zaliczeniem? Zdarza się to bardzo często, oczywiście jest wtedy narzekanie, że czemu nie wzięłam się za to wcześniej, nie wyrobię się, a po wszystkim oczywiście powtarzanie, że następnym razem to już na pewno zacznę wcześniej. A jak jest następnym razem?.... No właśnie ;).

Ja w tym roku postanowiłam nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę i muszę przyznać, że jest to bardzo dobra metoda ;). Kiedy wszyscy znajomi siedzą nad książkami, ja mam święty spokój i mogę robić to co chcę, kiedy oni ze zdenerwowaniem powtarzają sobie materiał (albo dopiero zaczynają go poznawać), ciągle nie wierząc, że mają szanse to zaliczyć, ja spokojnie odkładam zeszyty na bok, bo wiem, że umiem już wystarczająco dużo żeby zaliczyć.

Staram się uczyć w miarę systematycznie, tak, w miarę, bo do systematyczności jest mi jeszcze daleko, nadal przez większość zajęć nie mam zielonego pojęcia co się na nich dzieje, ale przynajmniej co jakiś czas staram się zainteresować tematem, odrobić prace domowe, a przede wszystkim zacząć się uczyć wcześniej niż dwa dni przed. Niby niewiele, ale to wszystko wystarczy żeby przed samym kolokwium nie przejmować się nim. I wcale nie poświęcam na naukę dużo czasu, wystarczy co jakiś czas zajrzeć do zeszytu. Świadomość, że mamy jeszcze dużo czasu bardzo pomaga w nauce, nie trzeba przyswajać dużych ilości materiału na raz, powoli, małe ilości i nagle się okazuje, że wszystko umiemy.

Efekty widać, w zaskakująco dobrych ocenach i przede wszystkim w spokojnym sumieniu.
Teraz ciągle słyszę, że ja to się dużo uczę, że już pewnie dawno zaczęłam. Śmieszy mnie to, a jeszcze bardziej śmieszy mnie to jakie zdanie mają o mnie znajomi, ostatnio ze zdziwieniem obserwuję zwiększenie posiadanej wiedzy o moich ocenach ludzi w okół mnie, zabawne ciągle słyszeć opinie, że ja to się tak dobrze uczę, a gdzie tam, jakby chcieli sami by tak mogli. I lubię, kiedy znajomi powtarzają, że jeszcze nic nie umieją, że nie chce im się uczyć, powiedzieć im z nieskrywaną satysfakcją, że to przecież jest banalne i ja się uczyć nie muszę, zazdroszczą mi wtedy tego, ale tu nie ma czego zazdrościć, wystarczy zmienić swoje przyzwyczajenia. Wolę nauczyć się raz, a porządnie, a nie mieć jeszcze przed sobą wizję poprawy.

Oczywiście nie jest idealnie, zdarza mi się jeszcze coś odłożyć, zwłaszcza, kiedy nie mam pojęcia jak się za to zabrać, wiem, że przecież wystarczy tylko poświęcić na to wystarczająco dużą ilość czasu i wszystko stanie się banalne, ale czasami po prostu brakuje mobilizacji...

Życzę Wam, żeby tej sesji mobilizacji Wam nie zabrakło i żebyście chociaż czasami zajrzeli do książek trochę wcześniej niż zwykle ;).

3 komentarze:

  1. Żebym ja była taka mądra, jak studiowałam :)

    Fakt, wybrałam taki kierunek, że musiałam dużo czytać na zajęcia... i w ogóle dużo czytać, ale do sesji zaczynałam się uczyć może nie na ostatnią chwilę... ale systematyczna nauka to na pewno nie była :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z systematyczną nauką jestem na bakier :P tzn. jeśli jakiś przedmiot lubię to siadam do nauki wcześniej niż 2 dni przed godziną zero, a jeśli nie przypadł mi do gustu to uczę się na ostatnią chwilę :)

    Zawsze sobie obiecuje, że zacznę wcześniej ale mi nie wychodzi. Bo wcześniej cały mój czas pochłania projekt, a po jego obronie muszę trochę odpocząć i odespać. 2 dni później jest już sesja :) i tak koło się zamyka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sporo racji w Twoich słowach.
    Ja również staram się troszkę wcześniej ogarniać rzeczy uczelniane,chociaż nie do końca wychodzi.
    Jest lepiej niż w poprzednich latach, ale w letnim semestrze mam zamiar zmobilizowac się do systematycznego działania.

    czy wyjdzie?zobaczymy...

    OdpowiedzUsuń