To sobie ponarzekam trochę jednak ;)

Miał być miesiąc bez narzekania, no właśnie, miał być, ja się staram, ale trafiłam na zły termin ;), jak nigdy nazbierało się teraz pełno sytuacji, których nie da się podsumować uśmiechem i przyjąć ich bez słowa. Zdarzają się też takie, które trudno w jakikolwiek sposób zaakceptować, zwłaszcza, jak się nie ma na nie wpływu, więc nie zostaje nic innego jak ponarzekać sobie trochę :).

Jestem załamana moim planem na uczelni, tak załamana, często mnie denerwował, ale tym razem jest po prostu załamujący, mam wrażenie, że na najbliższy semestr mój rozwój musi sobie wziąć wolne :/. Od poniedziałku do piątku będę poza domem przez kilkanaście godzin, w większości dzięki uprzejmości mojej kochanej uczelni, do tego dochodzą praktyki, które jakimś cudem uda mi się upchnąć w planie. A, czy ktoś jeszcze wspominał o planowanych remontach? No tak, nie ma sprawy, przecież i tak mam za dużo wolnego czasu, chętnie poświęcę go jeszcze trochę na dojazdy.
Wiem, że dzięki temu najprawdopodobniej nie będę miała czasu i przede wszystkim sił na nic, o ćwiczeniach mogę zapomnieć, a ja jeszcze chciałam biegać, taaa, miał być jeszcze basen, ciekawe kiedy... może znajdzie się z jeden dzień w tygodniu, dobrze, że chociaż mam wf na studiach. Nawet z czytaniem książek będzie problem, co ostatnio było moim ulubionym zajęciem w podróży, godziny, w których będę jeździć raczej będą to uniemożliwiać, a wracając chętniej usnę niż będę dalej męczyć oczy.
Muszę teraz wymyślić jeszcze co będę jadła, dla mnie, osoby wiecznie głodnej to poważna sprawa :D, teraz cały czas się zastanawiam co ja biedna będę jadła przez cały dzień, tak żeby się najeść i przypadkiem nie sięgać po niezdrowe jedzenie, chociaż obiad o 21 też nie jest zdrowy, no, ale innego wyjścia nie ma.
Jest jeden plus: nie będę miała czasu na internet :D.

To sobie trochę ponarzekałam, ale po prostu muszę, już nie mam siły inaczej, na ten temat narzekam wszystkim cały czas. Wiem, że pewnie nie będzie tak najgorzej, ale miło i przyjemnie też nie będzie. I jeszcze bym zrozumiała gdyby to wszystko miało jakieś sensowne wytłumaczenie, a nie głupotę ludzką, bo, czy to tak trudno ułożyć sensowny plan? Nie no, po co, od zeszłego semestru zastanawiam się, czy ja oby na pewno jestem na studiach dziennych, czy przypadkiem nie na wieczorowych? Ale nie, jestem na dziennych, tak na dziennych i dlatego ja mam tylko studiować, nie pracować, nie, bo po co mi praca, przecież cały swój czas mam poświęcić uczelni (takie jest zdanie mojego dziekanatu).

Koniec tego, w tle leci nowa płyta zespołu U Studni, zazwyczaj słucham innej muzyki, ale taką od lat uwielbiam dzięki mojemu bratu, niby sama z siebie rzadko mam na nią ochotę, ale jak już usłyszę to słucham z przyjemnością i o dziwo znam większość słów piosenek SDMu. Bardzo przyjemna, od razu człowiek czuje się lepiej, zapomina o wszystkim i nagle zapominam o złości, a na mojej twarzy pojawia się uśmiech, niesamowite.

3 komentarze:

  1. Eh współczuje;/ ja tez mam zły plan, ciagłe przewy miedzy zajeciami, a z racji ze tez dojezdzam (50km) to nie mam gdzie sie podziac przez te godziny i tak błąkam sie po tej uczelni:( podziwiam Cie ze wogole udaje Ci sie wcisnąć w swój grafik kilka innych spraw, ja to kompletnie nie mam czasu na nic, nie mowiac o zmęczeniu;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój plan też najlepszy nie jest, ale już niestety ostatni w moim życiu:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja dzień w dzień zaczynam moje wyzwanie "21 dni bez narzekania" i zawsze coś mnie złamie - ale nie poddaję się ;) przynajmniej jestem coraz bardziej świadoma jaka to denerwująca przypadłość ;)

    OdpowiedzUsuń