Plany na nowy rok

Zbieram się do napisania planów i zbieram, ale zebrać się nie mogę ;). To nie są żadne nowe plany, wymyślone, bo coś wymyślić trzeba, zdecydowanie nie, oparte na długotrwałym przemyśleniu, no dobra, nie długotrwałym, bo prostu wiem, że to chcę, a skoro chcę to to osiągnę, proste.

To będzie rok zmian. Zaczął się bardzo intensywnie i to nie dlatego, że podjęłam jakieś wielkie postanowienia i z wielkim zapałem zaczęłam je realizować, nie, samo jakoś wyszło. Nie minęły jeszcze dwa tygodnie, a mam wrażenie, że moje życie wygląda zupełnie inaczej niż w poprzednim roku.
Przed końcem roku postanowiłam załatwić sprawy, które od dawna czekały na załatwienie i rozpocząć nowy rok z czystą kartą, od nowa, co z tego wyjdzie zobaczymy, ale na samą myśl nie mogę się doczekać.

W tym roku przede wszystkim skończę studia i zacznę (mam nadzieję) pracę. I na tym się skupię, ale poza tym mam wiele innych planów.

Moim chyba najambitniejszym planem na ten rok jest przebiegnięcie półmaratonu w sierpniu, odważnie, jeszcze rok temu bym nawet o tym nie pomyślała, mam nadzieję, że mi się uda.
Chcę dalej trenować jazz, może wreszcie zacząć aerial dance. I choć raz pójść na siłownię (a jeśli nie to częściej korzystać w domu z hantli) i na basen.

Zdecydowanie muszę zacząć więcej jeść, co w ostatnim czasie za bardzo zaniedbałam (jedzenie śniadania po 12, a potem kolejny posiłek za 8 godzin to zdecydowana przesada, biorąc pod uwagę, że jeszcze miesiąc wcześniej mogłam służyć za dobry przykład jak należy się odżywiać to wstyd się do tego przyznawać...). Ale już są postępy, więc z tym nie będzie problemu. I jeść mniej słodyczy, moje zęby się z nimi nie lubią.

Zapisać się wreszcie na jakieś zajęcia z angielskiego i ruszyć z tym nieszczęsnym rosyjskim.

Oglądać więcej filmów, może jakieś seriale (pod tym względem czuję się zupełnie nie w temacie).

Z rzeczy przyziemniejszych i przyjemniejszych opanować bardziej skomplikowane fryzury niż rozpuszczone włosy, częściej chodzić na obcasach i w spódnicach/ sukienkach (o ile zimą spodnie zakładam raz na miesiąc, to przez resztę roku proporcje się odwracają).

Częściej się uśmiechać, nie narzekać, nie przejmować się, więcej czasu spędzać z osobami, które są tego warte, a ograniczyć go z tymi, którzy tylko życie komplikują. Cieszyć się życiem, być sobą i być szczęśliwą. To wszystko chyba najbardziej :D.

Tak na to patrzę to nie mam zbyt wygórowanych planów, jeśli wszystko pójdzie dobrze to bez problemu je zrealizuje.

7 komentarzy:

  1. Życzę spełnienia planów:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powodzenia w realizacji zamiarów! Przy okazji podpisuję się pod podkreślonym zdaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. sama chcę się zapisać na jakiś jazz, ale trema mnie zabija przez co ciągle się waham... co do siłowni - śmiało! nie ma czego się obawiać, to naprawdę fajne miejsce i można tutaj jeszcze więcej osiągnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. noye vs world to ja powiem, że nie ma się czego obawiać z jazzem, też się długo zastanawiałam, a nie było się czego bać, polecam ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. Również zastanawiam się nad rozpoczęciem trenowania jazzu... tak po porostu - dla siebie. Tańczę tańce latynoamerykańskie, ale to za mało :) Rozejrzę się za szkołami w moim mieście. Dobre postanowienia :) Nich ten rok będzie dla nas łaskawy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lena, polecam jazz, kiedyś też przez jakiś czas tańczyłam salsę, ale czułam tak po prostu, że chcę tańczyć jazz, no i tańczę :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje mi sie ze wlasnie najprostsze plany sa najlatwiejsze do zrealizowania. Po co sobie utrudniac zycie? Trzymam kciuki i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń