Wizyta w Pure i zmiana planów


W piątek miałam przyjemność skorzystać z jednodniowej wejściówki do jednego z warszawskich klubów Pure, do dziś jest dla mnie zagadką dlaczego ją dostałam, przypuszczam, że była to nagroda za dobre serce i pomoc pani wypełniając ankietę, jeśli tak to znaczy, że warto czasami się zatrzymać. Jakby nie było, zadzwonił pan z propozycją, to czemu miałabym nie skorzystać? Zawsze byłam ciekawa jak to w takim klubie jest, ale nigdy mnie jakoś do niego nie ciągnęło. Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie myśl pójścia na siłownię, ale zawsze powstrzymuje mnie myśl, że nie wiem jak tam jest. To była świetna okazja do przekonania się o tym na własnej skórze.

Myślałam, że po prostu tam wejdę i sama będę musiała się we wszystkim połapać, ale zostałam miło zaskoczona. Najpierw zostałam oprowadzona, a później miałam okazję skorzystać z wagi analizującej skład ciała i usłyszeć interpretację wyników od trenera i tu przeżyłam niezły szok, już w momencie drukowania wyników usłyszałam pytanie co trenuję.  

Niedawno pisałam, że muszę przytyć kilka kilo i, że tym czego potrzebuję to masa mięśniowa, nie przypuszczałam, że tak bardzo się mylę, nie mięśni potrzebuję, a tłuszczu, na to bym nie wpadła. Zdaję sobie sprawę, że wyniki nie są w 100% prawdziwe, ale jednak aż tak bardzo się nie mylą. Obstawiałam, że w moim ciele mam ponad 20% tłuszczu, niespodzianka, mam 13%, zdecydowanie za mało. Fajnie usłyszeć przekonywanie, że mogę spokojnie zyskać 5 kg tłuszczu i dalej będzie super, a nawet będzie jeszcze lepiej. Naprawdę zdziwiły mnie te wyniki, nie spodziewałam się tak dobrych, mój wiek metaboliczny to 12 lat, moje ciało jest w idealnym stanie i to mnie niesamowicie cieszy. 
Miło było usłyszeć, że teraz przede wszystkim powinnam się skupić na doskonaleniu się w wybranej dyscyplinie, nie muszę myśleć o żadnym spalaniu, ani nic, po prostu muszę być jeszcze lepsza w tym co robię i to ma być mój jedyny cel. Fajnie coś takiego usłyszeć, zwłaszcza, że jeszcze kilka lat temu jak ognia unikałam wszelkiej aktywności fizycznej.
W takim razie zmieniam mój cel, muszę jakoś mądrze zyskać kilka kilogramów tłuszczu, chcę mieć całe życie takie problemy :D.

Z racji tego, że mam już przysłowiową "masę" spokojnie mogę się zabrać za "rzeźbę". Korzystając z okazji postanowiłam sprawdzić jak to jest na prawdziwej siłowni, czy rzeczywiście jest tak strasznie jak się obawiałam. Fakt, że w większości nie było to dla mnie nic nowego, "zabawę" z hantlami opanowałam już w domu, tam mogłam tylko zwiększyć ciężar i skorzystać z kilku maszyn. 

I wiecie co? Już po krótkim czasie wiedziałam, że ja chcę na siłownię, zastanawiałam się tylko jak ja upchnę w czasie wszystko co chcę robić. Zawsze twierdziłam, że takie kluby to nie dla mnie, teraz wiem, że jak tylko ogarnę pracę to się tam zapiszę. A na razie mój brat został chyba zmotywowany i zawstydzony przez swoją młodszą siostrę, która jest w zdecydowanie lepszej formie od niego i zaczął wspominać o powrocie na naszą lokalną siłownię, będę go namawiać, bo samej mi się nie chce, a z nim bym przy okazji poszła :).

Skoro tak wszystkie przypadki wychodzą mi na dobre postanowiłam skorzystać z informacji, którą zdobyłam sięgając po ulotkę w Pure (rzadko przeglądam ulotki, a akurat po nią sięgnęłam, to nie mógł być przypadek), dowiedziałam się o women's fitness camp organizowanym 8 czerwca w Warszawie, kilka godzin ćwiczeń, muszę to sprawdzić. Od razu się zapisałam, na pewno będzie ciekawie.

Wniosek z tego jest taki: rozglądajcie się uważnie dookoła i korzystajcie z każdej okazji, która się trafi, bo nigdy nie wiadomo dokąd Was zaprowadzi.


Follow on Bloglovin

1 komentarz:

  1. Zgadzam się z Tobą :) warto rozglądać się dookoła by nie przegapić czegoś ważnego.

    OdpowiedzUsuń